W Afryce wiele opowiadań kończy się pytaniem…, a słuchacze wybierają swoje zakończenie historii. Zatem i Wy posłuchajcie bajki o “Pendzie i trzech młodzieńcach”…
Było to dawno, dawno temu. W pewnej afrykańskiej wiosce mieszkali trzej młodzieńcy Gora, Jusu i Dudu. Razem dorastali, razem się bawili, razem chodzili na polowania.
Niestety również razem zakochali się w tej samej dziewczynie o imieniu Penda.
– Musi się znaleźć jakieś sprawiedliwe rozwiązanie naszego problemu. Nie możemy przecież poślubić we trzech jednej dziewczyny – pomyśleli.
Długo nie mogli znaleźć rozwiązania. W końcu udali się do wodza wioski, który dał im radę:
– Niech każdy z was pójdzie do buszu! Wierzę, że tam znajdziecie rozwiązanie. Po powrocie jeden z was poślubi Pendę.
Chłopcy przystali na propozycję. Wiedzieli, że w końcu tylko jeden z nich będzie szczęśliwy, mogąc spędzić życie z Pendą, ale werdykt wodza wydał im się sprawiedliwy.
Teraz posłuchajcie, co im się wydarzyło.
Pożegnawszy się ze swoimi rodzinami, pożegnawszy się z Pendą, ruszyli w busz.
Gora napotkał na swej drodze starego człowieka, zbierającego chrust. Był on niedołężny i z trudem się schylał. Chłopiec widząc, że starzec nie jest w stanie sam zebrać chrustu, chętnie mu pomógł. Kiedy skończyli, wdzięczny staruszek, chcąc wynagrodzić jego trud, obdarował go kijem.
Gora uśmiechnął się w duszy, no bo, na co niby przyda mu się zwykły kij? Jak będzie go potrzebował, to sam przecież może ułamać jakąkolwiek gałąź z drzewa.
Starzec czytając w jego myślach powiedział.
– To nie jest zwykły kij, jakich pełno w buszu. Kij, który ci podarowałem ma wielką moc. Służy do zbudzenia umarłego. Wystarczy dotknąć kijem martwego, a ten będzie wskrzeszony. Nie każdemu dałbym tak cenny skarb, ale tobie daję z wielką przyjemnością, masz, bowiem młodzieńcze, dobre serce.
Uszczęśliwiony Gora podziękował i poszedł w stronę wioski.
W tym czasie Jusu spotkał sprzedawcę dywanów, który, nie znając okolicy, zgubił drogę. Jusu zaprowadził go do najbliższej wioski na targ. W podzięce kupiec podarował mu dywan.
– Jak ja wrócę z dywanem do buszu – pomślał strapiony Jusu. – Z takim pakunkiem trudno mi będzie skupić się na szukaniu czegoś, co uczyni mnie godnym Pendy.
Kupiec widząc troskę na twarzy swojego dobroczyńcy powiedział:
– To nie jest zwykły dywan, jakich pełno na każdym targu. Dywan, który ci podarowałem ma wielką moc. To latający dywan, wystarczy byś powiedział, dokąd chcesz lecieć i tam właśnie cię zabierze. Nie każdemu dałbym tak cenny skarb, ale tobie daję z wielką przyjemnością, masz bowiem młodzieńcze, dobre serce.
Uszczęśliwiony Jusu podziękował i poszedł w stronę wioski.
Dudu natomiast nikogo i niczego nie napotkał podczas swojej wędrówki po buszu. Zasmucony i zrezygnowany postanowił wrócić.
W drodze powrotnej zatrzymał się w małej gościnnej wiosce zamieszkałej przez starców. Nieszczęście nawiedziło tych dobrych ludzi. Jedyną studnię w wiosce zasypał piasek. Nikt nie miał dość siły by odkopać studnię i ludzie cierpieli z pragnienia. Dudu postanowił im pomóc, kopał całą noc i nad ranem dotarł do wody. W podziękowaniu mieszkańcy wioski postanowili podarować mu największy skarb, jaki mieli – lustro.
– Co mi po lustrze, jak Penda nigdy nie będzie się w nim przeglądała. Nie znalazłem niczego w buszu i na pewno nie zostanie ona moją żoną.
Starcy widząc troskę na twarzy swojego dobroczyńcy powiedzieli:
– To nie jest zwykłe lustro, jakich pełno w każdej wiosce. Lustro, które ci podarowaliśmy ma wielką moc. Możesz zobaczyć w nim jakiekolwiek miejsce na ziemi, o którym pomyślisz. Nie każdemu dalibyśmy tak cenny skarb, ale tobie dajemy je z wielką przyjemnością, masz bowiem młodzieńcze, dobre serce.
Uszczęśliwiony Dudu podziękował i poszedł w stronę wioski.
Po długiej wędrówce, Gora, Jusu i Dudu spotkali się na rozstajach dróg o jeden dzień marszu od ich wioski. Postanowili rozłożyć obozowisko i opowiedzieć o tym, co im się wydarzyło. Po sutej wieczerzy przy rozpalonym ognisku porównywali swoje skarby. Zachwycili się kijem o magicznej mocy, nie mogli się też nadziwić czarodziejskiemu dywanowi. Wszyscy trzej podeszli w końcu do lustra. Pierwszy Dudu, dumny ze swojego skarbu spojrzał w zwierciadło. Jego oczom ukazała się ich rodzinna wioska. Wiadomo, przecież o niczym innym nie myślał, jak tylko o rychłym powrocie do domu. Ale nie taki widok chciał ujrzeć stęskniony Dudu. Nie to chcieli zobaczyć Jusu i Gora.
Ich marzenia legły w gruzach. Penda, dziewczyna, którą kochali, i o którą walczyli, nie żyła. W wiosce trwały przygotowania do jej pogrzebu.
– Nie, nie możemy na to pozwolić. Mamy przecież czarodziejskie dary – zakrzyknęli wszyscy. – Może jeszcze zdążymy ją uratować.
– Mogę ją wskrzesić moim kijem – krzyknął Gora.
– Trzeba działać szybko, ceremonia za chwilę się rozpocznie – powiedział Dudu.
Wtedy Jusu rozwinął dywan i zarządził:
– Pośpieszcie się i wsiadajcie na dywan!
Trzej chłopcy usiedli na dywanie, który zaraz się uniósł i poleciał w kierunku wioski.
Gdy dotarli na miejsce, Gora zeskoczył z dywanu i, nie zważając na płaczących ludzi, podszedł do zmarłej. Wystarczyło lekkie dotknięcie kija. Penda, jak gdyby budząc się z długiego snu, otworzyła oczy, przeciągnęła się i wstała. Wokół niej zgromadzili się tak samo uradowani, jak i zdziwieni bliscy.
Trzej młodzieńcy uszczęśliwieni, że ich wybranka żyje, zwrócili się do wodza wioski:
– Każdy z nas chce poślubić Pendę. Zdecyduj, który zostanie wybrany? Gora z zaczarowanym kijem, który przywrócił jej życie? Jusu z latającym dywanem, dzięki któremu wszyscyśmy mogli błyskawicznie dotrzeć do wioski na ratunek? Czy Dudu z magicznym lustrem, bez którego nawet nie dowiedzielibyśmy się, że Penda nie żyje?
Co zadecydował wódz? To było bardzo, bardzo dawno temu i najstarsi ludzie tego nie pamiętają.
A Wy, co o tym sądzicie?
Bajka senegalska na podstwie bajki “Penda i trzej młodzieńcy”
ilustracje Agnieszka Cieślikowska