„Tak długo, jak przebywaliśmy na pustkowiach, czuliśmy się dobrze, lecz troski, która opanowywała nas, kiedy przybywaliśmy do ich mieszkań, nie potrafię wyrazić słowami. Nasz przewodnik chciał, byśmy wstępowali do każdego dowódcy z podarkiem, lecz na to nie pozwalały nam środki”. W ten sposób Wilhelm Rubruk, jeden z najwybitniejszych podróżników czasów średniowiecznych, relacjonował swoje spotkania z Mongołami w czasach Czyngis Chana. Współcześnie pamięć o legendarnym przywódcy państwa mongolskiego możemy dostrzec na każdym kroku: na pomniku przed parlamentem w Ułan Batorze, na znaczkach pocztowych, na koszulkach oferowanych zagranicznym turystom czy na bilbordach ulicznych; jednak o dawnej potędze mongolskiego imperium przeczytamy tylko w opracowaniach historycznych.
Jedynym świadkiem dawnej potęgi jest krajobraz Mongolii. Mongolscy pasterze od setek lat, niezależnie od pory roku niestrudzenie przemieszczają się z miejsca na miejsce w poszukiwaniu trawy dla swych zwierząt. W trakcie tych wędrówek przemierzają setki kilometrów. Każde kolejne przekoczowanie jest wielkim wydarzeniem wymagającym od koczowników licznych przygotowań. Jego pomyślność nie zależy jednak jedynie od człowieka. W kraju, którego powierzchnia jest pięciokrotnie większa od powierzchni Polski, a liczba ludności wynosi niewiele ponad 2,7 miliona – krajobraz, środowisko i przestrzeń nabierają wyjątkowego znaczenia.
Choć w Mongolii jest wiele ciekawych miejsc wartych zobaczenia, my zapraszamy na spotkanie z koczownikami Ałtaju. W tej najbardziej oddalonej na zachód części kraju mieszkają przedstawiciele wielu grup religijnych, etnicznych i narodowych. Są wśród nich Kazachowie, Urianchajowie, Miangaci. Ci ostatni szczycą się średniowiecznym pochodzeniem i historycznymi związkami z Czyngis Chanem. Kazachowie, wyznawcy islamu, są słynnymi myśliwymi, którzy posiedli sztukę tresowania sokołów. My jednak najwięcej czasu spędziliśmy wśród Urianchajów, niewielkiej tureckojęzycznej grupy mieszkającej w okolicach centrum ajmaku Howd.
Ten wybór zdjęć jest efektem miesięcznego pobytu wśród trzech grup ojrackich (zgodnie z dawną nomenklaturą nazywanych Mongołami Zachodnimi): Urianchaj, Miangat, Zachczin. W jego trakcie mieliśmy okazję przyjrzeć się temu, jak wygląda życie współczesnych nomadów koczujących w górach Ałtaju. Towarzyszyliśmy im w różnych codziennych czynnościach; przyglądaliśmy się wyrobom sera i tradycyjnej mongolskiej wódki arhi, wspólnie żartowaliśmy, odwiedzaliśmy „święte góry” i do późnych godzin rozmawialiśmy o realiach koczowniczego trybu życia. Choć podobnie jak Rubruk, staraliśmy się obdarować każdego gospodarza choćby drobnym podarkiem przywiezionym z Polski, tak naprawdę to my byliśmy głównymi beneficjentami. Uśmiech, pomoc, wyrozumiałość i niezwykła życzliwość ludzi, jakich napotkaliśmy na swej drodze na długo pozostanie w naszej pamięci. Wyjeżdżając z Ałtaju, obiecaliśmy sobie, że za rok tam powrócimy…
Tradycyjnym odzieniem pasterskim jest deel – długa suknia, skrojona z jednego kawałka materiału. Mongolski deel charakteryzuje się długimi rękawami, małym stojącym kołnierzykiem i dużą kieszenią z przodu. Suknia ta ma kilka głównych zastosowań: służy jako odzienie, koc (w chłodne wieczory) i zasłona (gdy Mongoł udaje się do „stepowej” toalety).
Mężczyzna palący tradycyjną mongolską fajkę. Koczownicy, po umieszczeniu fajki w specjalnie do tego celu przeznaczonej sakiewce dalin, przechowują ją w… bucie.
Wybierając się do mongolskich pasterzy, możemy być pewni, iż zostaniemy poczęstowani tabaką. Koczownicy powiadają, że każda rozmowa powinna być poprzedzona rytualną wymianą tabakierek pomiędzy gospodarzem a gośćmi. Tabakiera jest niekwestionowaną oznaką prestiżu każdego pasterza. Nomadzi chętnie się nimi chwalą.
W mongolskiej jurcie na przestrzeni kilkunastu metrów kwadratowych mieszkają przedstawiciele trzech pokoleń. Wieczorem wszyscy zbierają się wokół umieszczonego centralnie piecyka; dziadkowie opowiadają stare opowieści, młodzi dyskutują o bieżących sprawach a dzieci grają w karty lub wtulone w rodziców przysłuchują się rozmowom.
Od chłopców wymaga się doskonałych umiejętności jeździeckich. To właśnie do ich obowiązków należą: wypas tabunów koni, wychodzenie ze stadami na odległe pastwiska, polowanie.
Urianchajskie dzieci uwielbiają słodycze, gry, zabawy i zagadki. Zwykle to one jako pierwsze witają przybywających gości. Choć początkowo wydają się cisze i wstydliwe; gdy tylko oswoją się z obecnością przybyszy, chętnie spędzają z nimi każdą wolną chwilę.
Owoo – kamienne kopce są nieodłącznym elementem mongolskiego krajobrazu. Ustawia się je na rozstajach, przełęczach, szczytach gór etc. Każdy podróżny, aby zapewnić sobie pomyślność i przychylność lokalnych „duchów” powinien trzykrotnie okrążyć owoo, dokładając każdorazowo kamienie.
Podczas corocznych ceremonii przy owoo, urianchajscy pasterze składają ofiary z mięsa, mleka, wódki, sera i cukierków. Bogatymi podarkami nomadzi starają się wyprosić lokalne „duchy” o deszcz oraz zdrowie i pomyślność dla siebie i bliskich. Na zdjęciu: ofiarna czaszka kozła górskiego.
W trakcie przekoczowywania pasterze pokonują niekiedy setki kilometrów. Pakunki umieszczone na grzbietach zwierząt są całym ich dobytkiem. Choć współcześnie coraz więcej nomadów posiada własne motory a niekiedy nawet samochody, wielbłądy pozostają najpopularniejszym (i co najważniejsze niezawodnym) środkiem transportu w górskim krajobrazie.
Urianchajowie od najmłodszych lat uczą się obowiązków wynikających z koczowniczego trybu życia. Mongołowie hodują pięć głównych gatunków zwierząt: konie, krowy, wielbłądy, owce i kozy. To one dostarczają pasterzom surowców niezbędnych do życia: mleko, mięso, tłuszcz, skóry, sierść i wełnę.
Urianchajscy pasterze nocują w jurtach, ale ich „prawdziwym” domem są góry Ałtaju, w którym koczują od pokoleń.
W czasie, gdy mężczyźni przebywają wraz ze stadami na pastwiskach, pani domu sprząta jurtę, wykonuje poprawki krawieckie, robi masło i sery, zajmuje się najmłodszymi dziećmi, smaży bułeczki i przygotowuje obiad (w czynnościach tych pomagają jej córki). Starsze kobiety, chętnie wybierają się także na pogawędki do znajomych i kuzynów.
Typowym mongolskim pozdrowieniem są słowa: Cайн байна уу? (Sajn bajnuu?) – Jak się masz?/Dzień dobry! Zwyczajowo odpowiada się na nie: Cайн. Тa cайн байна уу? (Sajn. Ta sajn bajnuu?) – Dobrze. A Ty?
Kilka dni przed postrzyżynami włosy młodszej dziewczynki zostały spięte różową kokardą. Postrzyżyny są rodzinną uroczystością, podczas której, każdy z gości obcina dziecku pukiel włosów. W trakcie ceremonii maluch otrzymuje swój pierwszy deel. Od tej chwili może także rozpocząć naukę jazdy konno.
Ger – mongolska jurta. Tradycyjnie, jej wnętrze dzieli się dwie części: lewą i prawą. Po lewej koncentruje się życie rodzinne, jest to bowiem królestwo pani domu. Prawa część jest natomiast domeną pana domu. Jeśli nie jesteśmy zbyt zżyci z gospodarzami nie wypada nam wkraczać na tę połowę.
Okolice Howd kuszą swoim pięknem. „Zachód Słońca wprowadza w nastrój podniosły, łączy w tajemniczych splotach przemiany wiatrów, zimna, ciepła lub deszczu” [Claude Levi-Strauss, Smutek tropików].
Tekst i zdjęcia: Karolina Szmigielska i Łukasz Smyrski