Kungrad od Taszkentu dzieli 27 godzin jazdy pociągiem. W wiosce poza stacją kolejową, na której można kupić suszone ryby nie ma właściwie nic ciekawego. Można stąd jednak złapać autobus do Mujnaku- znanego miasta portowego. Będzie jechał prawie 100 km, latem w koszmarnym upale, przez spaloną słońcem pustynię. Nic to jednak skoro jedziemy nad morze…Morze Aralskie. Mujnak na pierwszy rzut oka wydaje się wymarły. Domy sprawiają wrażenie opuszczonych, a gości przyjmuje jeden hotel, na szczęście 10 minut od plaży. Trzeba tylko przejść spacerem po głównej ulicy miejscowości, minąć wielki kombinat, w którym produkowano konserwy rybne i jesteśmy na miejscu. Można wreszcie pójść nad wodę i trochę odpocząć od upału.
Pustynia Aral-kum
Wody nie ma
Gdzie jest morze? W uszach słychać zamiast szumu wody tylko szum wiatru, ciepłego i suchego, dalekiego od morskiej bryzy. Kiedy przychodzi stanąć na klifie- dawnym wybrzeżu Morza Aralskiego można patrzeć przed siebie i patrzeć, tęsknie poszukując błękitu wody. Nie ma szans. Morze odeszło, ponad 100 km na północ. W tle, między pustynnymi zaroślami wije się ledwo dostrzegalna wstążka Amu-Darii, rzeki która jeszcze na granicy uzbecko-afgańskiej robi wrażenie potężną ilością wody, którą ze sobą niesie. Po obecności morza zostały dziś muszelki i … wraki statków, ustawione w rzędzie jakby czekały na powrót spienionych fal. Jak to miejsce wyglądało wcześniej? Zamknięcie oczu pomaga ruszyć wyobraźnią. Kutry ruszające na połów i wracające do portu z sieciami pełnymi ryb, dzieci dokazujące na plaży i całe rodziny zjeżdżające na wypoczynek, pracownicy kombinatu wracający po ciężkim dniu pracy przez miasto do domu, ptaki pokrzykujące i kołujące w powietrzu. Tymczasem po otwarciu oczu można obserwować tylko jak kolejne krowy przychodzą podrapać grzbiet o wrak statku pożerany przez korozję. Świadomość, że ta dramatyczna zmiana i katastrofa ekologiczna jest skutkiem decyzji człowieka uderza w tym miejscu jak nigdzie indziej.
„Białe złoto” na pustyni
Jest rok 1918, władzom radzieckim zależy na dobrym wykorzystaniu każdej przestrzeni ZSRR, a pustynie obejmujące obecny Kazachstan, Uzbekistan i Turkmenistan aż proszą się o zagospodarowanie. Co jednak zrobić ze stepem i pustynią? Pada decyzja o wprowadzeniu uprawy bawełny wzdłuż rzek Amu-darii i Syr-darii. Bawełna ma zostać „białym złotem” i podstawą gospodarki, a Uzbekistan pierwszym eksporterem włókna na świecie. Plan realizowany jest szybko, ale niezbyt dokładnie. W latach 30. XX w. rozpoczyna się budowa systemu kanałów nawadniających jałowe, pustynne grunty. Okazuje się, że plony będą wysokie, co tylko zachęca władze do powiększania obszaru upraw. Jednak większość kanałów jest nieszczelna, a warunki klimatyczne trudne. Ogromne ilości wody zanim dotrą na pola bawełny wsiąkają w ziemię lub po prostu parują nim dotrą do celu.
Do lat 60. właściwie nic nie zwiastowało katastrofy, wydawało się, że plan działa bez zarzutu. Wkrótce zaczęto obserwować spadek poziomu wody w Morzu Aralskim najpierw o 20 cm rocznie, a w późniejszych latach nawet o 80 cm! Mimo to nie zaprzestano uprawiania bawełny, wręcz przeciwnie zwiększono obszar zajęty przez pola pokryte małymi, zielonymi roślinkami. Ten niepozorny krzaczek wymaga nie tylko ciepłego klimatu, ale także dużych ilości wody, co sprawiło, że jeszcze więcej wód Amu-darii było odprowadzanych na nowo zagospodarowaną rolniczo pustynię. Ponadto wprowadzono uprawę ryżu, rośliny charakterystycznej dla Azji Południowo-Wschodniej, regionu świata nawiedzanego przez monsuny i nacierające wraz z nimi latem ulewne deszcze. Na pustyni nie pada, a ryż wymaga wody stojącej. Wszystko to wydaje się z dzisiejszego punktu widzenia kompletnie irracjonalne. Czy nie spodziewano się wyschnięcia Morza Aralskiego? Nic bardziej mylnego, bowiem podejmujący decyzję o zwiększeniu poboru wód z Amu-darii i Syr-darii zdawali sobie sprawę z nadciągającej katastrofy, choć prawdopodobnie nie spodziewali się, że zniknięcie jednego jeziora na pustyni będzie tak brzemienne w skutkach. Powierzchnia Morza Aralskiego od 1960 r. do 2009 r. zmniejszyła się o 80%. Skutki zaniku Morza Aralskiego można do dziś obserwować na wielu płaszczyznach: przyrodniczej, gospodarczej, społecznej, a nawet politycznej.
Pomnik na dawnym wybrzeżu Morza Aralskiego
Wielkie wymieranie czy element cyklu?
Uzbekistan jest krajem podwójnie kontynentalnym, co oznacza, że żadne sąsiednie państwo nie ma dostępu do morza. Można sobie tylko wyobrazić jakie znaczenie przyrodnicze miało dla takiego regionu zmniejszenie ogromnego zbiornika morskiego. Pierwotnie wody jeziora były słabo zasolone, co sprzyjało obecności gatunków słodko i słonowodnych. Wraz ze zmniejszaniem się powierzchni Morza Aralskiego wzrastało jego zasolenie i dochodziło do stopniowego wymierania kolejnych gatunków. Nawet wody podziemne są obecnie słone na tym terenie. Bezpowrotnie zginęła delta Amu-darii porośnięta trzciną na obszarze prawie 1000 ha. Zmianie uległ także klimat. Tereny nadmorskie cechują małe amplitudy temperatury powietrza, podczas gdy na obszarach pustynnych różnica między najwyższą i najniższą temperaturą w roku może sięgać nawet 100°C. Obecnie latem można doświadczyć 50°C, a zimą nawet -50°C. Dawne dno morskie zastąpiła nowa pustynia Aral-kum, a w Kotlinie Sarykamyskiej powstało nowe jezioro z nadmiaru odprowadzanej tam wody. Coraz częściej dawne wybrzeża Morza Aralskiego nawiedzają burze piaskowe, przenoszące na duże odległości sól i pestycydy, spływające wraz z Amu-darią z pól uprawnych. Prowadzi to do zasolenia i degradacji gleb na ogromnych powierzchniach, a w konsekwencji dalszego pustynnienia regionu. Istnieje jednak pogląd mówiący o tym, iż w przeszłości geologicznej Jezioro Aralskie wielokrotnie wysychało i napełniało się ponownie wodą. Trudno powiedzieć, czy w przypadku zaniknięcia jeziora z winy człowieka jest szansa na jego naturalne odtworzenie.
Fabryka konserw w Mujnaku
Ucieczka z pustyni
Jeszcze w 1989 r. Mujnak był prężnie rozwijającym się miastem portowym. W rybołówstwie zatrudnienie znajdowało nawet 30 tysięcy osób. Ci, którzy nie wypływali w morze dochód czerpali z pracy w ogromnej fabryce konserw rybnych. Jeszcze w czasie dramatycznego kurczenia się Jeziora Aralskiego utrzymywano zakład redukując zatrudnienie. Ryby do produkcji konserw sprowadzano z Morza Barentsa oraz… z Bałtyku. Ogromne bezrobocie dotknęło właściwie każdą rodzinę. Ci, którzy stracili perspektywy spakowali dobytek i wyjechali w poszukiwaniu pracy. Pozostali pytani, czy wiedzą, co się stało i czemu morze odeszło, odpowiadają „nie wiadomo”. Dziś fabryka podobnie jak wiele budynków to tylko ruiny zasypywane sukcesywnie przez piasek. Co niedzielę odbywa się targ, a właściwie pojawia się kilka straganów oferujących niskiej jakości warzywa i owoce, które ledwo przetrwały transport przez pustynię. Unoszone przez wiatr pestycydy i sól nie pozostają bez wpływu na zdrowie mieszkańców dawnych wybrzeży Morza Aralskiego. Często występuje niedokrwistość, gruźlica, choroby nerek, układu oddechowego, astma, alergie. Spadła przeciętna długość życia. Również współczynnik umieralności niemowląt jest niepokojąco wysoki, ponad 100 zgonów na 1000 urodzeń, czego przyczyną są najczęściej patologie okołoporodowe i wady wrodzone. Kolejnym istotnym zagrożeniem jest połączenie Wyspy Odrodzenia z lądem. Dawna wyspa służyła jako odizolowane i trudno dostępne laboratorium broni biologicznej, gdzie testowano m.in. przetrwalniki wąglika. Ośrodek szybko zamknięto, jednak nie zabezpieczono odpowiednio pozostałych w nim niebezpiecznych bakterii, które wciąż mogą być niebezpieczne. W 2002 r. na mocy porozumienia uzbecko-amerykańskiego przeprowadzono operacje zneutralizowania ponad 100 ton wąglika na wyspie!
Bawełna
Ze szkoły na pola bawełny
Mimo dramatycznych skutków przyrodniczych, społecznych i gospodarczych nie zaprzestano uprawiania bawełny i ryżu na terenie Uzbekistanu. Kraj ten nadal znajduje się w czołówce eksporterów włókna. W czasach Związku Radzieckiego nakłady na produkcję przewidywały dużą mechanizację rolnictwa, również zbiorów. Dziś większość bawełny zbiera się ręcznie, co wymaga ogromnych ilości rąk do pracy. Tych jednak brakuje, bo wiele osób wyjeżdża pracować do Rosji. I choć władze Uzbekistanu odżegnują się od informacji o wykorzystywaniu dzieci do pracy, jeszcze kilka lat temu donoszono o takim procederze. W porze zbiorów całe szkoły były wywożone na pola bawełny. Codziennie przez 2-3 miesiące w roku dzieci zamiast się uczyć ciężko pracowały ramię w ramię z dorosłymi zbierając 20 do 60 kg „białego złota”. Niedawno władze podpisały dekret zakazujący pracy dzieciom do lat 15. Wszyscy starsi na czas zbiorów zostają oddelegowani na konkretne obszary, bez względu na to, czy są studentami, nauczycielami, czy nawet lekarzami. Wykupić od pracy mogą się tylko najzamożniejsi, wpłacając ekwiwalent swojej pracy na polu państwu. Odmówienie wzięcia udziału w zbiorach bawełny może skutkować utratą pracy lub wyrzuceniem z uniwersytetu.
Woda kością niezgody
Podział polityczny Azji Środkowej po upadku Związku Radzieckiego okazał się bardzo sztuczny i nie do końca sprawiedliwy. Mimo że władze poszczególnych byłych republik deklarują demokrację, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że to ustroje dalekie od tych znanych nam z Europy. Uzbekistan czerpie ogromne dochody ze złóż gazu ziemnego, ale jest krajem pustynnym, który potrzebuje wody. Tymczasem opływa w nią sąsiedni Tadżykistan, z majestatycznymi wierzchołkami Pamiru i ogromnymi lodowcami. Ten kraj jednak nie ma skąd czerpać energii, więc władze decydują się na budowę kolejnych zbiorników wodnych, co oczywiście wpływa na zmniejszenie i możliwość kontrolowania ilości wód spływających do Uzbekistanu. Zamiast współpracy pojawiają się nowe spory i groźby.
Co dalej?
Czy można odwrócić bieg zdarzeń? Pierwsze pomysły na zatrzymanie zaniku Jeziora Aralskiego pojawiły się jeszcze w czasach Związku Radzieckiego. Wizja budowy ogromnego kanału odprowadzającego wody Obu i Irtyszu do zbiornika przyprawia o dreszcze, podobnie jak idea połączenia Aralu z Morzem Kaspijskim. Łatwo wyobrazić sobie jakie konsekwencje przyrodnicze mogłyby wywołać takie decyzje. Na szczęście duże koszty i ryzyko poważnych zmian w istniejących ekosystemach doprowadziły do rezygnacji władz z realizacji tych pomysłów. W 1986 r. Morze Aralskie uległo podziałowi na dwa zbiorniki: północny, zasilany wodami Syr-darii, należący obecnie do Kazachstanu oraz południowy, zasilany przez Amu-darię w Uzbekistanie. W 1992 roku ze strony kazachskiej podjęto działania mające na celu podniesienie poziomu wody w północnej części zbiornika. Kilkukrotnie budowano tamę na przedłużeniu Półwyspu Kokarał. Kolejne konstrukcje okazywały się jednak słabe i z czasem ulegały zniszczeniu, aż do roku 2005 kiedy sfinalizowano projekt tamy finansowany przez władze Kazachstanu i Bank Światowy. Poziom wody w Jeziorze Północnoaralskim podniósł się bardzo szybko. Aralsk, który do lat 60. XX w. był portem, na początku XXI w. znalazł się 100 km od linii brzegowej morza, znów miał nadzieję na powrót do czasów świetności. Zaledwie rok po wybudowaniu tamy odległość od miasta to zbiornika wynosiła tylko 25 km, a w 2015 r. Aralsk znów zaczął funkcjonować jako port. Powoli zaczął odradzać się sektor rybołówstwa, a do wód jeziora powróciła bioróżnorodność. Budowa tamy okazała się jednak wyrokiem dla południowej części Morza Aralskiego. Władze Uzbekistanu nie przewidują żadnego projektu mającego na celu ratowanie wyschniętego jeziora, zakładając, że obszar pustynnienia jest już zbyt duży.
Statki na Morzu Aralskim
Turystyka katastroficzna
Nieoczekiwanie w dawnych portach Morza Aralskiego rozwinęła się turystyka. Okazuje się, że nie brakuje chętnych, którzy są gotowi ruszyć na koniec pustyni po to, by zobaczyć stojące korodujące na piasku wraki, poszukać dawnych śladów morza i zajrzeć do ruin fabryki konserw rybnych. Nikomu nie przeszkadza obskurny hotel czy ciężkie warunki. Mujnak jest zwykle celem na jedną noc, bo po co zostawać dłużej? Bieda nie interesuje nikogo, chodzi tylko o te nieszczęsne statki ustawione dla uciechy przyjezdnych. Władze uzbeckie kierujące ruchem turystycznym za pomocą wydawania pozwoleń hotelom na kwaterowanie obcokrajowców również nie mają z tym problemu. W miasteczku wszyscy znają kogoś, kto za kilkaset dolarów jest skłonny zawieźć turystów do współczesnych wybrzeży Jeziora Aralskiego. Zadanie nie należy do prostych, ponieważ trzeba mieć świetną orientację na słonej pustyni. Rozwija się coraz popularniejsza na świecie turystyka katastroficzna, czyli wyjazdy do miejsc nawiedzonych przez kataklizmy. Zainteresowanie nie wynika jednak z chęci pomocy pokrzywdzonym, a doświadczenia czegoś strasznego, co podszyte jest ciekawością i lękiem jednocześnie. Tak czy inaczej wizyta w Mujnaku to niesamowite wrażenie, pozwalające uświadomić sobie jak silny wpływ na środowisko ma człowiek i jak wiele może zależeć od jednej decyzji.
Tekst i zdjęcia: Agnieszka Muzińska
„Artykuł Statki na pustyni – jak katastrofa ekologiczna została atrakcją dla turystów jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska (CC BY 3.0). Pewne prawa zastrzeżone na rzecz Agnieszki Muzińskiej i Fundacji Edukacji Międzykulturowej. Utwór powstał w ramach programu polskiej współpracy rozwojowej realizowanej za pośrednictwem MSZ RP w roku 2017. Zezwala się na dowolne wykorzystanie utworu, pod warunkiem zachowania ww. informacji, w tym informacji o stosowanej licencji, o posiadaczach praw oraz o programie polskiej współpracy rozwojowej. Treść licencji jest dostępna na stronie http://creativecommons.org/licenses/by/3.0/pl.