Zdjęcie 1
African wax print tak jak tradycyjny indonezyjski batik jest identyczny po obu stronach. Cechuje go niezwykła trwałość barw, które nawet przez lata w pełnym słońcu nie tracą swojej intensywności. Od przeszło wieku materiały tego typu są produkowane na rynek afrykański, a ich wzory i kolory nieprzerwanie wpisują się w najnowsze afrykańskie trendy oraz gusta i estetyczne upodobania mieszkańców całego kontynentu. Są to tkaniny składające się w 100% z bawełny. W procesie produkcji pokrywane są woskiem i różnego rodzaju barwnikami, dzięki którym każda z nich posiada swój indywidualny, jedyny w swoim rodzaju charakter. Choć na ogół wciąż jeszcze odwołują się do swojego źródła, czyli wzornictwa batikowych tkanin z indonezyjskiej wyspy Jawa, już od ponad stu lat kojarzą się jednoznacznie z tym co afrykańskie. Osobliwą cechą kuponów wax print są typowe dla batiku spękania, powstające w wyniku dostawania się barwnika w szczeliny tworzące się w warstwie wosku, w tym przypadku często robione celowo. W zaciekach barwnika, które w Indonezji uznawane są za błąd, mieszkańcy Afryki widzą samą istotę batiku. Afrykańskie kompozycje, w odróżnieniu od indonezyjskich, są niezwykle dynamiczne i pełne kontrastowych zestawień. Poszczególne kupony materiałów różnią się między sobą nie tylko wzorem i kolorem, ale również splotem bawełny. Odmienna struktura tkanin oraz ich wykończenie sprawiają, że jedne są grubsze i sztywniejsze, inne cieńsze i delikatniejsze. Wszystkie charakteryzują się energetycznymi kolorami i ciekawymi wzorami koło których trudno przejść obojętnie. Z każdym dniem użytkowania wax print stają się bardziej miękkie i przyjemne w dotyku. Już po pierwszym praniu tracą woskową sztywność, zachowując przy tym swój batikowy charakter. Jeżeli noszony materiał zniszczy się lub znudzi szybko zyskuje drugie życie, nadal ciesząc oko już jako element wystroju wnętrza, chusta do noszenia dzieci czy zakupów lub szmatka do wycierania naczyń.
Zdjęcie 2
Tkaniny typu african wax print (zwane również ankara, fancy, java print, kitenge, dutch wax print, wax hollandais) przebyły bardzo długą drogę zanim trafiły do Afryki, a ich początki nie są wcale afrykańskie a europejskie. To w Holandii w połowie XIX wieku otwarto pierwszą fabrykę produkującą tkaniny metodą druku woskowego, pragnąc zmechanizować indonezyjską technikę batiku. Indonezyjczycy nie docenili jednak europejskich starań i nie chcieli kupować tkanin produkowanych przemysłowo. Według nich żadna maszyna nie mogła dać takich efektów na tkaninie co tradycyjna, ręczna, precyzyjna praca, polegająca na nanoszeniu woskowego wzoru i starannym barwieniu. Holendrzy byli więc zmuszeni do poszukania nowego rynku zbytu na swoje woskowe materiały. Potencjał dostrzegli w Afryce Zachodniej, choć nie przypuszczali pewnie, że trafią na tak bardzo podatny grunt. Tkaniny niedocenione w Indonezji na Złotym Wybrzeżu (dzisiejsza Ghana) szybko stały się obiektem pożądania oraz symbolem wysokiej jakości mody i zaczęły rozprzestrzeniać się na inne afrykańskie rynki.
Już pod koniec XIX wieku zapotrzebowanie na tkaniny wax print stało się na tyle duże, że również Brytyjczycy rozpoczęli produkcję i sprzedaż drukowanych woskowych materiałów. W Europie zaostrzyła się konkurencja w handlu tkaninami. Afrykanie od początku jednak mieli bardzo sprecyzowane wymagania i preferencje w zakresie ich wyboru. Choć docierały one do nich z europejskich fabryk, afrykańscy klienci zaczęli wywierać duży wpływ na ich projektowanie, pojawiające się motywy i kolory.
Zdjęcie 3
Do dzisiaj najwięksi producenci robią badania rynkowe w poszczególnych krajach zbytu, sprawdzając co się podoba, jakie wzory najlepiej się noszą, które kolory najczęściej są wybierane. Jak się okazuje każdy kraj ma swoje preferencje i choć motywy się powtarzają, handlarze w całej Afryce nadają im swoje nazwy, a kupujący wciąż nowe znaczenia. Ta sama tkanina może w jednym kraju kojarzyć się z ruchomym mostem na rzece, w innym z grzbietem kameleona, który zwiastuje zmiany, a gdzie indziej z zakończoną niedawno wojną domową. Z wieloma wzorami związane są różne przysłowia, ludowe powiedzenia czy przesłania, które mają przyciągać potencjalnych nabywców. To czy dany wzór się spodoba w dużej mierze zależy również od lokalnych hurtowników, którzy rozprowadzają towar po całym regionie i potrafią sami wykreować sprzedażowe hity, najczęściej promując te wzory, na które mają wyłączność. Producenci do ostatniej chwili trzymają w tajemnicy nowe desenie, ponieważ gdy tylko trafią na rynek, natychmiast pojawiają się ich mniej lub bardziej udane kopie. Niektóre afrykańskie kraje, aby przeciwdziałać takim procederom wprowadzają ustawy o ochronie praw autorskich wzorów przemysłowych. Zastrzeganie wzorów tkanin ma na celu przede wszystkim przeciwdziałanie ich kopiowaniu między innymi przez azjatycki przemysł włókienniczy.
Zdjęcie 4
Tkaniny wyprodukowane w Europie z czasem zaczęły żyć własnym życiem. Obecnie utożsamiają się z nimi nie tylko mieszkańcy Afryki, ale również liczna afrykańska diaspora na całym świecie. Dzięki swoim finezyjnym wzorom i kolorom zyskują coraz więcej entuzjastów wśród Amerykanów, Europejczyków i Azjatów.
Tkaniny typu african wax print do dzisiaj są sprzedawane w kuponach najczęściej o długości 6 yardów. Każdy pakowny jest osobno i oklejany znakami firmowymi, potwierdzającymi jego oryginalność. Choć nadal produkuje się je w Europie, wiele największych firm ma również swoje siedziby w krajach afrykańskich – między innymi Nigerii, Ghanie, Togo, Ugandzie czy w Azji, gdzie w przemyśle tekstylnym dominują głównie Chiny. Tkaniny w procesie produkcji poddawane są prawie trzydziestu zabiegom ręcznym i maszynowym. Nowe kolekcje tkanin pojawiają się kilka razy do roku wytyczając wciąż nowe trendy. Sklepowe półki w Nowym Jorku, Londynie, Singapurze, Akrze czy Lagos uginają się pod ciężarem złożonych kuponów, prezentujących się niczym okładki nieprzeczytanych jeszcze książek na półkach największych księgarni. Nikt nie wie, które kupony staną się hitem i będą sprzedawać się latami, a które szybko popadną w zapomnienie. Producenci i sprzedawcy liczą na to, że w końcu każda tkanina odnajdzie swoje przeznaczenie, bo przecież możliwości jest wiele, a rynek zbytu ogromny.
Tekst i zdjęcia: Monika Bryzek
ufundi.pl